środa, 2 grudnia 2015

Lampiony z recyklingu czyli coś z niczego

 Zosieńka jechała samochodem. Właściwie była wieziona, bowiem prawa jazdy nie miała a i sama czynność powożenia mechanicznymi rumakami była jej obca. Świat spowijały ciemności. Światła reflektorów na moment wyłuskiwały z mroków drzewa, by po chwili na powrót oddać je we władanie ciemności. Jechali w ciszy, bowiem Zosieńkowe myśli błądziły niespokojnie... Wydarzenia ostatnich miesięcy nie napawały optymizmem. Owszem Zosieńka kpiła, żartowała i podśmiechiwała się ze wszystkiego, ale.. ale gdzieś w głębi ducha czuła, że zbliżają się chmury. Pierwszy raz w życiu chciała się mylić, jednak rozum na spółkę z sercem mówiły jej, że jeśli nie zdarzy się cud, to świat wokół niej zmieni się radykalnie i nieodwracalnie. Jakże chętnie chciałaby powiedzieć, że polityka jej nie interesuje... że to wszystko dzieje się tak daleko od niej. Chciałaby wstrząsnąć ramionami i powiedzieć, że jej piękna główka nie jest od takich zmartwień. Niestety, procesor w jej głowie pracował pełną parą i podpowiadał ze złośliwą satysfakcją, że to wszystko nie dzieje się tak daleko, ledwie parę granic dalej... a przecież granic nie ma! Każdy może wejść... każdy kto chce! Wyjechali z lasu. Pola pokrywała mgła, która gęstniała coraz bardziej, złowieszczo otulając gęstym całunem świat. Zwalniali coraz bardziej, posuwając się po omacku w gęstej jak mleko mgle. Zosieńka spoglądając na nieprzyjazny świat wokół, czuła jak przechodzą po niej dreszcze. Ufała całkowicie umiejętnościom Ślubnego, ale przecież nie byli jedynymi użytkownikami drogi, która prowadziła do ich domu. Kiedy z mgły wyłoniła się brama na ich osobiste, prywatne podwórze z ulgą odetchnęła.  Dom witał ciepłem, światłem i merdającym ogonem, który stęskniony wesoło się kręcił i skomlał radośnie. Zosieńka rozbierała się, próbując jednocześnie głaskać psa i zaglądać do pieca. Nagle przypomniała sobie, jak jej Mama, wychodząc z domu szeptała pod nosem - "domu złoty, módl się za nami". Słowa te dotąd nie w pełni przez nią rozumiane, nagle nabrały sensu. Dom - ostoja ciepła i spokoju w tym jakże nieprzyjaznym świecie. Ślubny zmęczony położył się spać a Zosieńka podreptała do swojej pracowni. Wiedziała, że tylko robótki mogą odegnać złe myśli, które kłębiły się wciąż w jej głowie. Wyciągnęła szklane słoiczki po konfiturach, taśmę malarską i przeterminowaną farbę emulsyjną do ścian. Na taśmie narysowała gwiazdki, serca i choinkę, wycięła i nakleiła na słoiki, które następnie byle jak pomalowała. Po wyschnięciu zerwała taśmę i polakierowała swe dzieło. Czegoś jednak wciąż brakowało, więc z przydasi wyciągnęła druciany supeł, który po wielkich trudach rozplątawszy, pocięła na kawałki i wyrychtowała z niego uchwyty. Jednak wciąż czegoś brakowało... Spojrzała raz i drugi, i sięgnęła po wstążkę w kratkę. Zosieńka zawiązawszy zgrabne kokardki, z satysfakcja spojrzała na swe dzieło. Efekt wydawał się jej na tyle zadowalający, że pstryknęła parę fotek.
Zosieńka siedząc w nocy przy komputerze, długo się zastanawiała czy napisać ten post. Wszak wszyscy lubili Zosieńkę dowcipną, radosną i żartującą... Jednak Zosieńce ostatnio śmiech zamierał na ustach, a żarty wydawały się dziwnie niestosowne w obliczu nadciągającego zderzenia kultur. Kultur tak różnych jak ogień i woda. Patrzyła, słuchała i czytała... i wyciągała wnioski.














13 komentarzy:

  1. No własnie, Zosieńko - wnioski wyciagać trzeba, koniecznie! Ale poza tym isć swoją droga - nie dać jej sobie zaburzać ani tym, co z wielkiego świata przeczuciem okropnym naciera ani tym, co szczerzy na nas kły z własnej duszy. Robić swoje mimo wszystko. Do końca.Nawet przez łzy...
    Kochana moja - tak, jak napisałaś, tak prawdziwie, prosto z serca, bez znanej wszystkim maski trefnisia, który nawet gdy sie wali i pali nadal wszystkich rozśmiesza i pociesza - to tak bardzo trafia do mnie, tak przejmuje, wzrusza, wspólnotę budzi. Bądź soba, bądźmy wszyscy sobą, ocalejemy, gdy tacy będziemy. Nie bojący sie mówic tego, co myslimy. Wtedy popłynie z nas moc i światło - nawet, gdy nam smutno, nawet gdy zdaje się, że na nic nie mamy wpływu. Staram sie w to wierzyć!
    O wytworach pracy Twych rąk napisze tylko, że niosą nadzieję - kunsztem wykonania, sercem włozonym w nie, no i własnie tym światłem z nich płynącym.
    Ściskam Cie tkliwie!***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny pomysł na lempiony :) cudna ozdoba i świetne wykorzystanie starych słoików

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapaliłaś światełka i od razu zrobiło się jasniej. Nawet na duszy i w głowie.Wszyscy mamy te lęki, ale nie mozemy dać się zwariować. Jak dobrze, ze możemy odreagować w robótkach i pisząc do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poruszyłaś bardzo ważny temat, bo z jednej strony boję się tego, co nadciąga, a z drugiej chciałabym móc spojrzeć sobie w oczy z nadzieją, że zachowuję się jak człowiek i pomagam potrzebującym. Jak znaleźć dobre rozwiązanie nie jesteśmy w stanie powiedzieć. Chyba powinniśmy robić swoje i żyć jak najlepiej się da.
    Twoje słoiki pięknie wykorzystałaś.:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę tak samo jak Cela, trzeba robić swoje i żyć tak by móc spojrzę na siebie w lustrze bez żenady.Pracować i pomagać w miarę swoich możliwości Te nasze robótki, to nic innego jak ucieczka przed codziennością i wszystkim co z nią związane, Ucieczka od świata zewnętrznego w nasz świat, w którym mieszka pokój i dobro oraz wielka potrzeba otaczania się pięknem.
    Twoje świeczniki ,bardzo fikuśne i pomysłowe. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Swiatelka ogrzewaja serducho)
    No nic Zosienko, swiat sie zmienia nieustannie, nie poradzim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lampiony świetne zrobiłaś, swojski, spokojny klimat tworzą, a to wszystkim bardzo potrzebne. Mam wrażenie, że coraz bardziej odchodzimy od własnej kultury i wartości, na rzecz guseł różnego pochodzenia i cwaniactwa. Każdy ma chwile smutnej zadumy, pozdrawiam Cię Zosiu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zosiu zycie to nie zawsze uśmiech i spokój. Czasem nadciągają chmury. I warto wtedy pogadać z kimś z boku niż dusić to wszystko w sobie. Także jak czujesz ze masz potrzebę napisać coś takiego to pisz. Najwazniejsze ze jesteś tutaj.
    Lampiony piękne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ładne lampiony - miałaś świetny pomysł na ich wykonanie.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczne są i światełko ładne dają...

    OdpowiedzUsuń
  11. Niby taki prosty pomysł, ale jaki efekt końcowy! prześlicznie i nastrojowo!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zosieńko, nie bierz sobie do głowy!
    Pl nie jest akurat zbyt interesująca dla tej "innej kultury i poglądów", a co Ja mam powiedzieć? Jak to wszystko dzieje się już tutaj? Wczoraj idąc do pracy widok oto taki:
    Czarnoskóry facet idzie środkiem drogi gdzie jadą samochody.W ręce trzyma butelkę. Drze pysk w jakimś nieznanym języku. Kierowcy mijają go ostrożnie, przechodnie na chodniku zmykają z przerażeniem. Obejrzałam się na niego. Rzucił mi jakieś wściekłe spojrzenie i coś do mnie wrzeszczał. Mówię Ci, cieszę się, że poszedł dalej, bo niewiadomo co takiemu do łba by przyszło. Pierwsza myśl, to taka, czy aby jakiemuś dziecku co idzie z tornistrem do szkoły coś nie zrobi... Oglądałam się parokrotnie, czy aby nie skręca w stronę mojej dzielnicy. Mam nadzieję, że policja go zgarnęła, bo jedna z nas przed budynkiem mojej pracy czekała już na radiowóz.
    Uchodźców Ci u nas dostatek...
    Czy jestem nieprzyjaźnie do nich ustawiona? Nie chcę tego komentować, ale jestem pewna, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. A przez jedno durne zdanie naszej pani Kanclerz i jej politykę, poniesie konsekwencje całe społeczeństwo.

    OdpowiedzUsuń